poniedziałek, 27 lutego 2012

Nadal jesteśmy w szpitalu

Z piątku na sobotę mieliśmy ciężką noc. Biegunki na zmianę z wymiotami, i tak od 3-ej do samego rana. Dopiero po 6-ej się uspokoiło. Nie wiadomo, co mu jest. Rota wirus wykluczyli. Ja myślę, że to po chemii.

Od tych trzech dni Filipek w ogóle nic nie chce jeść a co najgorsze pić. Myślałam, że dziś nastąpił przełom, bo sam zawołał abym mu zrobiła herbatę i coś do jedzenia. Herbaty wypił pół kubka a zjadł… hmm, ugryzł dwa razy chleba z szynką. Leci mu kroplówka za kroplówką, dostaje antybiotyk, pobierają mu krew 2X dziennie i czekamy. Również dziś, zauważyłam, że drżą mu rączki. Skłamałabym, że się nie wystraszyłam. Jak widzę takie rzeczy to w momencie zaświeca mi się czerwona lampka w głowie. Lekarka stwierdziła, że to może być z niedoboru minerałów. Dołożyli mu jeszcze jedną kroplówkę. Jutro go poobserwuje. Oby to tylko było to.

sobota, 25 lutego 2012

mieliśmy być tylko na chemie...

Miało być tak pięknie. W środę przyjęliśmy się na oddział, w czwartek podali Filipkowi chemie, w piątek mieliśmy wyjść do domu. Wszystko szło gładko do czwartkowego popołudnia. Rano Filipek zjadł ładnie śniadanie, potem całkiem obfity (jak na niego) obiad. Jadł go już w trakcie kapania chemii. Potem po 15-ej mi zasnął. No a potem się zaczęło. ok. 18-ej dostał gorączki grubo ponad 38 stopni. Dostał Paracetamol, przeszło. Po 19-ej dostał do połknięcia chemie w tabletce. Strasznie marudził ale połknął. Za 1,5 godziny przyszły wymioty. Potem około 1-ej w nocy znowu gorączka. następny wyskok temperatury po 5-ej. Akurat ordynatorka miała dyżur. Odłączono go od porta założono motylka (wenflon), pobrano krew na morfologię i na posiewy z porta i z obwodu. Osłuchowo czysto, bez oznak infekcji. Jednak wyniki wskazują, że coś się dzieje, CRP 16, niby nie tragedia ale przy przyjęciu w środę było wszystko w porządku. Leukocyty 1,1 tyś. szefowa zarządziła antybiotyk. Czekamy na wyniki z posiewu. W ciągu dnia wróciła gorączka. Ogólnie Filipek bardzo słaby, dużo śpi. Widać, że coś się dzieje. Nie wiem czy to nie po chemii. W grudniu mieliśmy kurs z tymi samymi lekami i też coś zaczęło się dziać. Zbieg okoliczności? Oby nie okazało się, że to od porta. Filip źle znosi wenflony. Nie chce nic ręką robić i w ogóle utrudnia to życie. Jak jest port to wszelkie pobrania krwi, podawanie leków, wszystko z niego. W innym przypadku, każde podanie leku oznacza kłucie. Każde badanie oznacza kłucie. Co oznacza płacz i ból dla Filipka. I tym sposobem z planowanych dwóch dni zaś wyjdzie tydzień.

niedziela, 19 lutego 2012

Szpital...

Ten miesiąc nie jest dla nas łaskawy. Po ostatnim wyjściu ze szpitala, tradycyjnie od poniedziałku mieliśmy kontrolować morfologie. I tak w poniedziałek mieliśmy 26 płytek, w środę 20 a w piątek już tylko 16. Dodam, że dolna granica normy to ok. 200. I tak musieliśmy wrócić do szpitala. Wcześniej w środę właśnie przez ten spadek ominą Filipka bal karnawałowy. Organizowany przez Fundacje do której należymy. Pozytywna wiadomość jest taka, że dziś już jesteśmy w domu. Wczoraj Filipek dostał w szpitalu płytki a dziś miałam już wypis w garści. No ale w środę wracamy tam znowu, tym razem planowo na chemię.

sobota, 11 lutego 2012

Nie ma jak w domu

W środę wypuścili nas do domu. Tak po prawdzie to nie wiemy co było Filipkowi. Ot, jakiś wirus, jeden z wielu. We wtorek jeszcze wzięli kał do badania ale nic złego nie wyszło. Wyszlibyśmy dzień wcześniej ale Filipkowi bardzo spadła hemoglobina i musiał się przetoczyć. Mamy dość szpitala. Nie licząc jednego dnia co byliśmy w domu po chemii, to spędziliśmy tam prawie 2 tyg a do tego ostatni pobyt na reżimie, tj Filipek nie mógł opuszczać sali a ja tylko przyodziana w zielony fartuszek i maseczkę. Wszystko byłoby super, gdyby nie to, że dla odmiany mój najmłodszy znowu się rozchorował na oskrzela. Od dziś mamy antybiotyk i inhalacje. Buuuu

sobota, 4 lutego 2012

znowu szpital

Po chemii w środę wyszlismy ze szpitala. Niestety w nocy Filipek kilka razy wymiotował, robił tez bardzo lużne kupki. Potem w ciągu dnia był bardzo apatyczny, dużo spał. Nie chciał kompletnie nic jeśc i niewiele pił. Wieczorem zaczął mi się okropnie trząśc z zimna, choc leżał pod dwoma kołdrami. Po konsultacji telefonicznej ok 23-ej wróciliśmy na oddział do szpitala. Tu dostał drgawek i wyskok temperatury. Na dzień dzisiejszy mamy wykluczony rotawirus. Najpewniej przyplątał sie inny wirus ale nie wiemy co. Filip dostaje antybiotyk, kroplówki bo jest lekko odwodniony. Nadal nic nie je a z piciem jest niewiele lepiej. Wczoraj cały dzień przespał i troche gorączkował, dziś jest ciut lepszy.