wtorek, 29 listopada 2011

..........

Wszelakim choróbskom mówimy DOŚĆ.
W końcu wszyscy zdrowi.
To było okropne 1,5 m-ca. Jak nie Adaś chory to Emilka, potem znowu Adaś,potem Filipka zaczęło coś brać a nam sam koniec rozłożyło mnie.
Adaś w niedziele wrócił do domu od teściów (nie mogli już z nim wytrzymać? ;-)
Taki łobuziak z niego, że momentami to mi już ręce opadają, sił brakuje. Kochany urwis.
Skończyły się choróbska a zaczęło się bieganie do kościoła na codzienne roraty. Bo jakby mało było problemów to jeszcze mamy na głowie przyszłoroczną komunie Emilki, tak więc obecność w kościele obowiązkowa i na wszelakich zebraniach, i to muszę się poskarżyć, że tłumaczenie się iż dziecko poważnie chore przebywa w szpitalu a mąż pracuje na popołudniową zmianę, jakoś nie szczególnie wzruszają Księdza Proboszcza.
No cóż, życie.
W sobotę byliśmy w tutejszym teatrze na charytatywnym koncercie z naszej Fundacji. Było super. Nawet Filipkowi bardzo się podobało.
Tu krótka relacja
http://www.youtube.com/watch?v=F8m3SsHw83w&feature=share
Jedyny w swoim rodzaju chór złożony z chorych dzieci, dziennikarzy, personelu medycznego.

poniedziałek, 21 listopada 2011

radioterapia za nami

Zakończyliśmy kolejny etap leczenia. 6 długich tygodni naświetlań za nami.
Jest dobrze, Filipek zniósł wszystko dzielnie. Jestem bardzo z niego dumna.
W końcu z 30 mieliśmy 28 lamp, ale na koniec przyplątała nam się infekcja i lekarze doszli do wniosku, że dostał wystarczającą dawkę napromieniowania. I dobrze, bo co raz bardziej bałam się tych lamp. Różne opinie się słyszy, jednemu pomogły drugiemu zaszkodziły.
To były długie i ciągnące się tygodnie, tym bardziej że po oddziale krążyły co chwile nie napawające optymizmem nowiny.
Niestety koniec października i listopad to samo pasmo złych wieści. Dwoje dzieci odeszło, kolejne dostały "bilet" do hospicjum, następne czekają na decyzje ordynatorki co dalej, bo leczenie nie daje rezultatów. Takie to wszystko smutne.
Tym bardziej mnie to wszystko dotyka, bo w większości dotyczy to dzieci z guzami mózgu. Przeraża mnie to i okropnie się boje.
Choć jak patrze na mojego Filipka to widzę same dobre rzeczy. Ogólnie zrobił się fajniejszy, co raz więcej mówi. Mądry z niego chłopczyk ;-)

Teraz odpoczywamy do 1 grudnia. Potem wracamy na oddział na chemie. Za kolejne 6-8 tyg. mamy kontrolny rezonans. Potem wszystko się okaże. Oby los był dla nas łaskawy bo nie zniosę złych wieści. Tak więc jesteśmy w domu i walczymy teraz z infekcją. Na nieszczęście Adaś też chory, choć ma się już dużo lepiej, to musimy go izolować aby nikt niczego nie podłapał.