sobota, 25 maja 2013

to już 2 lata...

Nigdy ni zapomnę tej daty... 24 maja 2011r. Tego dnia dowiedzieliśmy się, że Filipek ma guza główce, potężnego guza. W jednej chwili runął cały świat. To już dwa lata naszej walki. Nie wiem kiedy to zleciało. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, każdy szczegół. Od tego czasu wiele się wydarzyło, wiele złego. Tyle dzieci odeszło ale my nadal walczymy, Filipek wciąż ma w sobie siłę i potężną wolę życia. Sama nie wiem skąd w tym szczuplutkim, małym człowieczku tyle siły. Nie jeden dorosły by nie podołał. Kiedyś wyczytałam, że z tym typem nowotworu co ma Filipek średnia przeżywalność od diagnozy wynosi od 1,5 roku do 2 lat. No ale to tylko durne statystyki. Nie jest mi łatwo, wręcz jest coraz gorzej. Ten niewyobrażalny strach...

piątek, 24 maja 2013

wieści poszpitalne...

Wczoraj wyszliśmy ze szpitala. Filipek nie miał robionego rezonansu. Na parę dni przed pójściem do szpitala okazało się, że nasza pani ordynator doszła do wniosku, że to będzie za wcześnie i w sumie chwała jej za to. Filipek przed lampami wziął jeden cykl chemii, potem mieliśmy naświetlania i następny cykl. Ja sama też uważam, że trzeba troszkę czasu aby to zadziałało. Tak więc obrazowanie mamy mieć przed kolejnym cyklem czyli 6 czerwca i to już postanowione. U nas wszystko w porządku. Filipek ładnie zniósł chemię. Jedynie na sam koniec spadła nam hemoglobina i musieliśmy się toczyć. Poleciały też w dół leukocyt na 1,7 tyś. ale po jednej dawce Neupogenu dźwignęły się na 6 tyś. W prawdzie dziś zostało nam ich już tylko 2,04 tyś., no ale jest szansa, że teraz szpik sam się odbiję. Poza tym wszystko u nas w porządku. Mały jest troszkę osłabiony ale to normalne. Ta chemia którą dostaje jest naprawdę ciężka i jestem pełna podziwu, że tak ładnie wszystko znosi. W szpitalu dosłownie szalał bo towarzystwo wyjątkowo mu spasowało.

piątek, 3 maja 2013

ospa w domu

W szpitalu musieliśmy zameldować się dzień wcześniej niż było planowane z powodu nagłej gorączki i bólu głowy. Ja oczywiście już panikowałam. Na miejscu okazało się, że to "tylko" infekcja gardła. Filipek dostał antybiotyk ale, że każdego dnia zdarzał nam się jednorazowy epizod wyskoku gorączki, po dwóch dniach włączono lek przeciwgrzybiczny i dopiero po tym, temperatura odpuściła. No ale niestety chemia nam się opóźniła. Filipek rozpoczął ją dopiero od piątku. Mnie w sobotę zmienił mąż i pojechałam do dzieci. W poniedziałek Filipek miał planowo wyjść ze szpitala ale na nasze nieszczęście dla odmiany na migdałach pojawiła się ropa. Suma summarum wyszedł ze szpitala dopiero dziś z dość niskimi wynikami morfologii. Leukocyty 1,7, hemoglobina nie całe 9. W poniedziałek kontrola i duże ryzyko powrotu na oddział. Do tego wszystkiego, żeby było ciekawiej, Adaś w poniedziałek dostał ospę. Wprawdzie Filipek przechodził już ją ale lekarze kazali nam ich odizolować. Tak więc, ja siedzę w domu z Adasiem a mąż z Filipkiem u dziadków. Na całe szczęście mały dobrze wszystko znosi, niewiele go obsypało, nie gorączkował i generalnie szaleje po całym mieszkaniu. Do szpitala planowo wracamy 16 maja na... rezonans. No ale przecież musi być dobrze, prawda? Powtarzam to sobie jak mantrę.