Oj długo mnie nie było. Nie umiałam się zebrać. Musiałam dać sobie trochę czasu. To wszystko jest dla mnie nadal bardzo trudne. Nic nie jest lepiej. Człowiek nauczył się żyć z tym bólem ale on wcale nie jest mniejszy. Chodzę do pracy, zajmuję się domem, chorą mamą, uśmiecham się ale w głębi duszy jestem wrakiem człowieka, psychicznym wrakiem.
Nie potrafię oglądać zdjęć, filmików z Fifim. Kiedy to robię, nie potrafię powstrzymać łez. Nie ma dnia, godziny abym o nim nie myślał ale kiedy oglądam zdjęcia to cierpię jeszcze bardziej. I robię to naprawdę rzadko. Mam zdjęcia porozstawiane w domu, z tymi się oswoiłam i ciągle palącą się świeczkę.
Nie umiem się z tym wszystkim pogodzić i chyba nigdy się nie pogodzę, no bo jak można pogodzić się z odejściem własnego dziecka? Chociaż są ludzi, według których powinnam to zrobić. To już przecież "aż" 2,5 roku. Przecież mam jeszcze dzieci i powinnam zamknąć tamten rozdział. Jakby to było takie proste. Zawsze najlepiej się gada jak się stoi z boku. Ja nie potrafię zapomnieć. Emilka i Adaś nie zastąpią mi Filipka. Nie zapełnią mi pustki po nim, To są dwie odrębne istoty. Staram się jak mogę aby widziały mnie uśmiechniętą, po prostu normalną. Nie drążę z nimi tematu Filipka. Pamiętają o nim, każdy po swojemu i to się liczy. Adaś ma od czasu do czasu takie dni kiedy przychodzi do mnie przytula się i kiedy mówi, że mu smutno, to już wiem dlaczego. Pamięta Filipka i tęskni za nim. A ja wtedy co robię? Zaciskam zęby, uśmiecham się i tłumaczę, że Filipek jest w Niebie i opiekuje się nami i na pewno mu przykro kiedy się smucimy, że zawsze może sobie z nim porozmawiać i on wszystko słyszy, widzi nas i puszcza do nas oko. Tak tłumaczę Adasiowi a sama czasem mam ciężko to wszystko ogarnąć. Tęsknota czasem sięga zenitu. I ten niewyobrażalny ból rozdzierający serce. Nie potrafię sobie wybaczyć pewnych rzeczy. Ciągle targają mną wyrzuty sumienia. Gdybym zrobiła to czy tamto to może... Ech... Zdaję sobie sprawę, że rozkminianie pewnych rzeczy nie ma najmniejszego sensu. To jest jednak silniejsze ode mnie. To jest na zasadzie, co by było gdyby...
Jedno jest jednak pewne, życie toczy się dalej, świat się nie zatrzymał. I choćbym nie wiem co zrobiła, czasu nie cofnę. Boli tylko to, że czasem muszę walczyć o pamięć dla Filipka, bo co poniektórzy zapominają.
Poza tym co u nas?
Emilka ukończyła z wyróżnieniem 6-tą klasę. Przed nią zmiana szkoły. Adaś zakończył klasę 1-szą. Początki nie były kolorowe ale efekt końcowy nie jest zły. Ciężko było mu się przestawić z przedszkola (zabawy) na szkołę (naukę).
Z Emilką nadal jeździmy na terapię rodzinną do hospicjum. Jest o niebo lepiej ale jeszcze zdarzają się problemy z zasypianiem choć już bez histerycznych płaczów. Jak ma gorszy wieczór po prostu kładę się do niej i najczęściej to pomaga.
Cóż więcej? Praca-dom i tak na okrągło. Zaczęłam coś robić dla siebie ale póki co to ciiiiii ;-)
Dziękuję, że tu jesteście to dla mnie dużo znaczy