Cały czas jesteśmy w szpitalu. Od czwartego dnia chemii Filipek dostał biegunki, przestał jeść. Częstość oddawania stolców sięgała do 14-15/dobę. Nie były obfite, bo pusty żołądek nie miał, co przemielić. Filipek dostawał kroplówki i tak się biedactwo męczyło. W niedziele zaczęła już lecieć w dół morfologia, leukocyty 1,0, hemoglobina poniżej 9, płytki 40 tyś. W poniedziałek pojawiła się gorączka, wieczorem Filipek mi zwymiotował i znowu mi go pobrali. Leukocyty wynosiły już 0,9, płytki 25, hemoglobina blisko 8. Na drugi dzień zrobili Filipkowi USG, w celu wykluczenia zapalenia jelit, ale na całe szczęście badanie wyszło dobrze. Biegunka jednak cały czas się utrzymywała. We wtorek również z samego rana znowu zrobiono nam morfologie, leukocyty 0,7, hemoglobina 7, płytki 15 tyś. Zamknęli nas na reżimie. Po przetaczali nas. Filipek dostał zarówno krew jak i płytki.
I tak sobie siedzimy. Stolców już tak często Filipek nie robi, ale nadal leci
z niego sama woda. Do tego wczoraj przyplątał się do nas grzyb, mały ma zawalone
całe migdały.
Czułam, że jak teraz dowalą nam chemię to się z rozumem nie pozbieramy. Filipka
po prostu ścięło. Najgorsze jest to, że od jutra za tydzień mamy następny cykl.
Nie wyobrażam sobie tego.