środa, 20 stycznia 2016

Jestem...

Nowa strona 1

Listopad, grudzień, styczeń to dla mnie najgorsze miesiąca.

Wszystkich Świętych, rocznica odejścia Filipka, potem jego kolejne urodziny. Ciężki to czas dla mnie.

To już dwa lata, dwa długie lata a ja wciąż mam wrażenie, że nie tak znowu dawno tuliłam mego królewicza w ramionach. Czas biegnie nieubłaganie czy nam się to podoba czy nie.

Wszystko idzie do przodu ale ja wciąż jestem zawieszona. Jestem, żyję, chodzę do pracy, zajmuję się domem i dziećmi, śmieję się. Niby wszystko normalnie ale to wszystko tylko tak pozornie wygląda. Bo tak naprawdę już nic nie jest normalne. Nie umiem nie myśleć, nie wspominać, nie zastanawiać się co mogłam jeszcze zrobić aby uratować swoje dziecko. To wszystko jest jak jeden wielki koszmar. Czasami mam wrażenie, że im więcej upływa czasu tym jest gorzej. Są takie dni kiedy tęsknota wyrywa mi serce. Nie sposób tego opisać. Mam wtedy ochotę walić głową w ścianę.

Życie toczy się dalej. Ja to wiem. Zmuszam się aby uczestniczyć w tym biegu ale tak naprawdę tylko dla Emilki i Adasia. Gdyby nie oni popadłabym całkowicie w nicość. Tym bardziej, że ciągle coś się dzieje.

Pisałam kiedyś o tikach u Adasia. Z końcem listopada wylądowaliśmy na diagnostyce w szpitalu. Zrobiono mu MR i EEG. Badania wyszły dobrze a i tiki ustąpiły na 2 dni przed wejściem na oddział. Taki psikus. Może się zdarzyć, że wrócą za jakiś czas ale najgorsze wykluczyliśmy i to jest dla mnie ważne.

Mam jednak problem z Emilką. Od września Emilka ma wieczorne ataki histerycznego płaczu. Potrafi zasnąć a za godzinę się obudzić i wtedy się zaczyna jazda. Nie umie mi powiedzieć o co tak naprawdę chodzi. Czasem mówi, że się boi iż się rano nie obudzi, najczęściej jednak twierdzi że się boi ale sama nie wie czego. Parę razy się zdarzyło, że twierdziła iż dopiero teraz dociera do niej strata Filipka. Jest różnie. Generalnie pomaga to jak się koło niej położę. Była u nas psycholog z hospicjum, bo myślałam że to taka "spóźniona żałoba" ale już sama nie wiem. 12 lat to taki trudny okres, okres dojrzewania. Emilka zawsze była bardzo wrażliwym dzieckiem. Z jednej strony nie chcę czegoś przegapić a z drugiej nie chcę rozgrzebywać przeszłości. Tak naprawdę nie wiem gdzie leży problem. Wiem, że muszę znaleźć dobrego psychologa który nie będzie patrzał na Emi tylko przez pryzmat długotrwałej choroby i odejścia brata. Może problem leży zupełnie gdzie indziej. W szkole z tego co wiem nic złego się nie dzieje ale też wiem, że po trafi bez przyczyny rozpłakać się na lekcji. Uczy się dobrze. Może ktoś ma jakieś wskazówki? Chętnie wysłucham.

I tak to u nas wygląda. Nie może być spokojnie.