niedziela, 14 lipca 2013

W końcu w domu...

Wczoraj wypuścili Filipka ze szpitala z antybiotykiem w garści do stosowania w domu. Mam nadzieję, że tym razem utrzymamy się w domu do kolejnej chemii, czyli do 22 lipca. Na dzień dzisiejszy jedynie boimy się ciągle spadających płytek krwi. Wczoraj miał ich niewiele ponad 60 ale dzień wcześniej było ponad 70, czyli lecą w dół. No nic, na to nie mamy wpływu. Nie ma żadnego specyfiku na wzrost płytek. Poza tym wszystko u nas w porządku. Na oddziale dobre informacje mieszają się ze złymi. Przed wczoraj dowiedziałam się, że rówieśnik Filipka również z guzem mózgu zakończył leczenie szpitalne i przeszedł pod poradnie. Za to od wczoraj wiem, że drugi kolega Filipka zakończył leczenie ale niestety tylko dlatego, że chemia powodowała już ogromne spustoszenia w organizmie i wyrządzała więcej szkody niż pożytku. To jest niewyobrażalne, co czują rodzice patrząc na swoje dziecko i wiedząc, że choroba ich pokonała. Oby dane im było spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Może zdarzy się cud? Proszę pomódlcie się za Krzysia. Tu jego Facebook: https://www.facebook.com/pages/Krzysiu-Tob%C3%B3r/296508537056443

1 komentarz:

  1. Sledze wasze losy od dluzszego czasu, jakos nigdy nic nie pisalam ale ciagle mysle o Filipku i bardzo chcialabym zeby byl zdrowy trzymam kciuki calym sercem!

    OdpowiedzUsuń