wtorek, 10 listopada 2015

Listopad...

Nowa strona 1

Wiele razy się zastanawiałam czy jest jeszcze sens pisania tego bloga. Filipka już nie ma. Zostałam tylko ja ze swoim rozgoryczeniem, żalem, złością... Po czym chodzę i widzę, że jednak ktoś nas nadal czyta, więc może jednak warto? Nie ukrywam też, iż ciężko mi się tu wchodzi. Czasem czytam sama siebie, wspominam. Cóż innego mi pozostało niż wspomnienia? Cofam się wtedy w przeszłość. Do czasów choroby mojego dziecka. Kiedy to naszym drugim domem był szpital. Czy to był zły czas? Napiszę teraz coś, co niektórzy mogą źle zrozumieć. Ponieważ nie uważam, że to był  tak do końca zły czas. Owszem, moje dziecko było chore, żyliśmy na walizkach ale żyliśmy. Filipek praktycznie cały czas był w świetnej formie biologicznej. Biegał, skakał, śmiał się. Miał cudownych kolegów, koleżanki. Żył. I wierzcie mi, ja bym mogła tak żyć do końca swoich dni. Byle by on był przy mnie. Jestem samolubna? Może.

To już niedługo dwa lata... Ja mam wszystko przed oczami jakby to było wczoraj choć sama postać Filipka czasem mi się zaciera. Czasem widzę go wyraźnie i słyszę w głowie jego głos a czasem to wszystko widzę jak przez mgłę i wtedy zaczynam się zastanawiać czy on faktycznie istniał czy tylko mi się śniło, że miałam syna? Potem patrzę na jego uśmiechniętą buźkę ze zdjęcia i wiem, że był, istniał. Wielki mały człowiek który nauczył mnie pokory, nie przejmowania się drobiazgami, który pokazał co to miłość, cierpliwość.

I tak czasami patrzę na innych ludzi, którzy gnają do przodu nie wiadomo za czym, którzy przejmują się pierdołami, to krew mnie zalewa. Teraz dopiero widzę, czasem warto zwolnić, rozejrzeć się wokół siebie i docenić to co się ma.

Ja mam męża bez którego nie wyobrażam sobie życia a który musi mieć duże pokłady cierpliwości, znosząc moją ciągłą huśtawkę nastrojów. Dzieci, bez których nie wiem czy bym istniała. To one dają mi siłę, aby codziennie rano wstać z łóżka i aby po mimo wszystko się uśmiechnąć. Choć tu też nie jest kolorowo. Adaś od paru tygodni zaczął mi tikać. Nie za fajnie to wygląda. Na koniec listopada mamy termin położenia się na oddziale neurologicznym celem diagnostyki. Martwi mnie to, tym bardziej, że teraz częściej niż zwykle wspomina o Filipku, mówi jak mu smutno że go nie ma, że tęskni.

Emilka też mi ostatnio powiedziała, że do niej dopiero to wszystko zaczęło docierać. Dopiero teraz doszło do niej, że już nigdy nie zobaczy Filipka. To już prawie dwa lata. Spóźniona żałoba? Nie jestem psychologiem (z nim jestem umówiona na przyszły tydzień) ale wydaje mi się, że Emilka mogła podświadomie poczuć ulgę po odejściu Filipka, bo w końcu wszystko wróciło do "normy", mama była w domu, skończyło się wieczne podrzucanie do dziadków. Życie na walizkach w oderwaniu od kolegów i koleżanek. Teraz przyszedł czas na przemyślenia. Może to to a może źle myślę. Zobaczymy. Fakt jest taki, że Emi potrafi pół nocy nie spać i płakać.

Tak więc cały czas coś. Moje demony nie śpią a do tego dokładają się inne problemy.

Źle mi z tym wszystkim. Do tego zbliża się smutna rocznica i popadam w dół, mega dół...

Dobrze, że mam gdzie się wygadać, chociaż tyle.

19 komentarzy:

  1. Chciałabym coś napisać, cos co pocieszy ale co...Jedyne pocieszenie, że kiedyś znów Go zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Agnieszko, jeśli pisanie choć troszkę pomaga, to proszę nie przestawać, my tu jesteśmy, pamiętamy o Filipku, mimo, że nigdy go nie spotkaliśmy. Wszytko to takie trudne, nigdy tego nie zrozumiemy, ale życie toczy się dalej. Przesyłam ciepłe myśli i zapewnienie o modlitwie za Was.

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę pamiętać, że są na tym świecie osoby, które ciepło myślą o Filipku, o Pani i Jej Rodzinie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam o Filipku, często wracam do bloga. Jestem z Panią i Pani rodziną myślami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Agnieszko, sercem jestem z Panią.. proszę zostać tu.. Ma Pani swojego Anioła wciąż..

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Agnieszko,czytalam od poczatku.Nie komentowalam...Kibicowalam Filipkowi z calych sil.A teraz zagladam tu bardzo czesto.Prosze tu zostac,pisac..
    Sciskam Was mocno
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam! Nawet jeśli ma Pani czasem wątpliwości czy dalej pisać to proszę pomyśleć wtedy , że towarzyszy Pani cała rzesza rodziców, którzy czują to samo. Jestem pewna, że każde napisane na blogu słowo wielu z nich pomaga przetrwać kolejny dzień. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Imienniczko droga !
    Kiedyś mówiłam tak samo, kiedy Madzia jest w dobrej formie, myślę kiedy ten koszmar się skończy, kiedy zaczniemy "żyć" jak dawniej (choć nic nie będzie już jak dawniej). Kiedy jest gorzej, myślę: leczmy się całe życie ale niech ona ze mną będzie, niech nie odchodzi (też karciłam się za swój egoizm). Teraz już sama nie wiem, żyjemy dniem dzisiejszym, wciąż jest strach, kolejne Aniołki odchodzą często okropnie umęczone, wtedy myślę - trzeba pozwolić odejść, już dość cierpienia.
    Tyle słów, które napisałaś wielokrotnie miałam w głowie. Wciąż walczymy, wszyscy uczeni nie dają zbyt dużej nadziei, więc żyjemy z dnia na dzień, ciesząc się drobiazgami.
    Nie chcę nic narzucać, ale jeśli choć trochę poprawia Ci się na sercu pisząc tu, to nie przestawaj. Pamiętaj to w jakiś sposób jest Wasz pamiętnik, z tego okresu jaki był Wam dany, który był koszmarem ale miał dużo cudownych momentów.
    Pozdrawiam Ciebie i wszystkie moje znajome komentatorki, które również tu zaglądają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za pozdrowienia!
      Te komentatorki,to takie istoty,ktore bardzo kibicuja malym,wspanialym Wojownikom i nie moga sie pogodzic gdy ktorys z nich odchodzi..
      Trzymam kciuki za Madziule i MOCE posylam
      :*

      Usuń
  9. Agnieszko cały czas pamiętamy, jesteśmy, czytamy, myslimy o Was...nie zawsze piszemy, bo cięzko ubrac uczucia w słowa.
    Pamietam o cudownym Błękitnookim Rycerzu, Przytulam Was Drodzy Rodzice, przytulam Adacha i Emi

    OdpowiedzUsuń
  10. Życzę pani dużo siły na codzienność

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam o naszym małym i dzielnym Aniołku ♥♥♥ Jest Pani wspaniałą mamą ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielkim trudem otwieram Pani bloga, którego czytam od dawna, trafiłam do WAS jak Filip był jeszcze i walczył, te jego piękne niebieskie oczy spowodowały, że nie mogę przestać o nim myśleć, mam córkę w wieku Filipka, i kiedyś należałąm do tych osób, które robiły problem z niczego, nie doceniałam tego co mam. Myślę, że ten cudny niebieskooki Rycerzyk przyszedł na świat z pewną misją, która się właśnie spełnia, Tak bardzo chciał żyć, czy to nie jest przesłanie dla nas abyśmy kochali życie i chcieli żyć pomimo trudności, zmartwień, bólu i cierpienia. Dziękuję Ci Aniołku za twoje krótkie życie, a Twojej mamie za to że zechciała się podzielić z nami Twoją historią, że pozwoliła nam Cię poznać i pokochać, że czujemy Twoją obecność w innej świętej postaci.

      Usuń
  12. Aga,

    Nigdy nie zapomnimy o Filipku, jego malenka acz tak silna osoba dotknela tak wielu z nas. Ja tez nie moge uwierzyc ze to juz dwa lata... Pamietam o dacie 22 listopada i jestem myslami przy Tobie w tym trudnym i bolesnym dniu.Mam nadzieje ze czas ukoi Wasze cierpienie i codzienne zycie wraz z jego nowymi troskami i radosciami zycie nabierze koloru dla Was. Filipek juz jest w innej przestrzeni i miejmy nadzieje ze bedzie nam dane go w niej kiedys spotkac i przytulic. {{{Badz silna, wiedz ze nie jestes sama i wiele osob mysli i modli sie o Was}}}. Dobrze ze masz poczucie wartosci bliskich Ci osob ktore sa przy Tobie, sprobuj docenic a nawet odnotowac codziennie nawet najdrobniejsze radosci, nie zamartwiaj sie na zapas a juz napewno nie obwiniaj sie bo bylas i jestes najwspanialsza matka jaka Filipek jak rowniez Adas i Emilka mogliby miec

    OdpowiedzUsuń
  13. Droga Pani Agnieszko <3 Czytalam bloga i kibicowalam Filipkowi z calego serca <3 Tak bardzo Pani wspolczuje, ze brak slow ! Po prostu brak.. Wszystkie wydaja sie jalowe i puste... Czas plynie... Czy tego chcemy czy nie. I to jest na dobre i na zle , bo tak stworzony jest ten swiat... Wiadomo , ze Filipka nie ma juz z nami , co nie znaczy , ze jest zapomniany ! Przeciwnie <3 Ja jednak po stracie tego Wspanialego Chlopczyka nie mam motywacji aby wlasnie tutaj zagladac. Prosze mnie zle nie zrozumiec pani Agnieszko : po prostu nic nowego o pani Synku juz tutaj nie bedzie... A pamietam o Nim bardzo czesto. Czy nie pomyslala Pani nigdy o pisaniu wlasnego bloga ? Aby zaczac pisac o swoim zyciu " od dzis " ? O bagazu dorych i bolesnych spraw i o terazniejszosci ? Pozdrawiam bardzo serdecznie i zycze zdrowia i szczescia calej Rodzinie <3 Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem, pamiętam , zaglądam

    Życzę spokojnych Świąt,
    przesyłam też garść dobrej energii

    OdpowiedzUsuń